czwartek, 26 maja 2022

ULTRABIES 44+

 Chęć udziału w tym biegu, nastąpiła już bardzo dawno temu, gdy jeszcze mało kto wiedział, że taki projekt powstał. Obserwowałem, co się tam dzieje, sprawdzałem trasy a gdy w tym roku poznałem samego ojca dyrehtora calej impreski, nie mialem złudzeń, że wezmę w niej udział.




Jedyny słuszny dystans, na który miałem ochotę to 44 km. Wiadomo, 30 to tylko 30 a setki nie piję. Tak więc przeanalizowałem mapkę, przewyższenia, międzyczasie udało się nawet część trasy przetruchtać i z tym doświadczeniem śmiało mogłem się szykować do startu.

Analizując listy startowe, realne miejsce było w TOP 15, chociaż znając siebie, top 20 będzie przyzwoitym wynikiem. Jednak cześć zawodników dopisała się dzień przed startem, tak jak Goral z Mazur, którego sama obecność przesuwa mnie o 10 miejsc niżej, więc o wygranej zapominam raz na zawsze. Nadmienię, iż zakładam nowe buty, "funkiel nie śmigane". Jak się bawić to się bawić. Nie wiem co od nich mogę oczekiwać. Czy będą szybkie? Czy nie będę w nich tracił prędkości, czy też może mają gdzieś hamulec i będę zamulał. Tego nikt nie wie.

 Start był umiejscowiony w Polańczyku, na Eko Marinie nad zalewem solińskim. Jak nie trudno się domyślić, od startu od razu biegniemy do górki, najpierw trochę asfaltem, gdzie już się "peleton" układa po swojemu i jak zawsze zaczynam liczyć miejsce na którym biegnę. Nie ważne że do mety 42 km, ja już kalkuluje.  Biegnę około 10-12 miejsca. Przede mnę jedna Pani. To Katarzyna z Przemyśla, zwyciężczyni ŁUT150. Udaje się trzymać tempo Kasi. Pierwsze kilometry w terenie. Nie ma stromych podbiegów, teren raczej bez wielkich gór. Na podbiegach nieznacznie tracę, za to na zbiegach wyprzedzam, tym bardziej, że bieganie w nowych butach, przypomina bieganie w klapkach, tak "klepią" o podłoże. Więc musiałem szybko uciekać aby moi współtowarzysze aż tak się nie śmiali. Na około 10 kilometrze trasy, mym oczom ukazał się las.... yyy nie nie las tylko jakieś 200m przede mną zauważyłem dwóch zawodników, a jednym z Nich był wyżej wspomniany mazurski Góral. Pomyślałem, że musi mi świetnie iść (biec) skoro doganiam mistrza. Niestety chyba za bardzo się ucieszyłem, że jestem taki świetny, że praktycznie na prostym odcinku, zostałem wyprzedzony przez Kasię i jeszcze jednego zawodnika. Widziałem Ich jeszcze na 15 km na bufecie ale niestety trzymali lepsze tempo. Szerokie szutrówki nie są moja dobrą strona. Powoli wszyscy znikają na horyzoncie i zostaje sam.

 Przede mną około 5 km szerokich leśnych szutrówek, które wiją się jak wstążeczka lub leśna rzeczka ;) Szutrówki kończą się skrętem w las i tym zaczyna się pierwszy długi i stromy podbieg na Korbanię. Ten odcinek już znam i wiem, że nie będzie łatwo. Tuptam swoim tempem, nie jest ono rewelacyjne bo ślimaki udaje się wyprzedzić. Czasami przechodzę do marszu, tak - stwierdziłem, że będę testował tą formę zdobywania szczytów. Po chwilowych cierpieniach docieram na szczyt. Mijam wieżę widokową i zabieram się do podkręcania tempa, gdyż teraz będzie 5 km w dół, z jedną małą hopką aż do bufetu w Łopience. Na jednej z polan, oglądam sie za siebie, gdyż i tu zdradzę tajemnicę, na tym dystansie startuje również mój kolega z dawnych lat rowerowych, który jest świetnym biegaczem - Marcin Koster. Nie pamiętam wyścigu, w którym byłby za mną. I właśnie dlatego się oglądam, wypatrując kiedy mnie wyprzedzi. Tym bardziej, że wiem, że przyjdą u mnie jeszcze nie jeden raz gorsze momenty biegu gdzie mogę całkiem zgubić tempo i już tylko spacerkiem dotrzeć do mety. Wracając do polanki, zauważam na niej że ktoś mnie goni. Nie jest to Marcin - zapamiętałem jak był ubrany. Dobiegam do bufetu, gdzie po chwilowych problemach z tankowaniem, napełniam zbiorniki do pełna, zajadam się czekoladą i powoli ruszam na największy szczyt dzisiejszego biegu - Łopiennik 1069 m.n.p.m. W tym momencie jeszcze na bufecie wyprzedza mnie druga z pań. Szybki pit-stop, którego by się nie powstydzili mechanicy formuły 1 i dziewczyna goni w stronę szczytu. Czy też idzie, czy tez biegnie ale ma tak niesamowite tempo, że ja starając się jak tyko potrafię najbardziej, zostaje coraz bardziej z tyłu. Gdzieś przed szczytem Łopiennika, finalnie znika i tyle Ją widziałem. 

Po pokonaniu najwyższego punktu biegu, czeka mnie jakieś 7 km w dół. Początek jest tak stromy, że lepiej by było to pokonać tyłem. Jednak bezpiecznie pokonuje ten odcinek i w klapiących bucikach zaczynam się rozkręcać i trzymać w miarę przyzwoite tempo biegu. Na 38 km w Cisnej jest ostatni bufet. Szybko tankuje i mając w głowie, że do mety tylko 6 km, staram się trzymać równe tempo aby szczęśliwie ukończyć. Analizując profil biegu, wydaje mi się że został ostatni podbieg i już meta. Podbieg ten troszkę się ciągnął, ale w końcu nastąpił upragniony zbieg, który prowadził korytem strumyka, czyli po błocie, wodzie i kamieniach. Tu ku mojemu zaskoczeniu pojawił się przede mną zawodnik z mojego dystansu. Wyprzedzam Go. Widzę już parking. Wiem, że za tym parkingiem, jakieś 300-500m jest już meta. Ale ku mojemu zdziwieniu, trasa nagle odbija w prawo i bardzo stromo pod górę. W mojej głowie pojawiło się tyle niecenzuralnych myśli, że chcąc je tu opisać i wykropkować, to od ilości kropek dostałbym oczopląsu. Zaciskam więc zęby i drałuje pod tą górę, wiedząc, że za raz za mną jest mój rywal i tez na pewno będzie walczył. W końcu ostatni podbieg staje się legendą i spokojnie mogę zmierzać do mety. Na mecie melduję się z czasem 4h46min i 41 sekund, co daje mi 9 lokatę wśród panów a 11 open. Dystans ten ukończyło 162 osoby, co wg mnie jest świetnym wynikiem i może dobrze rokującym na przyszłość, ale pod warunkiem, że zacznę trenować. ;) 

Chciałbym tutaj napisać jeszcze parę złych i dobrych słów o samej imprezie i organizacji, gdyż to był debiut w wykonania ekipy UltraBiesa, ale  mi się nie chce jednak, gdyż od strony zawodnika nie udało  mi się do niczego przyczepić - a próbowałem ;)  

I jeszcze jedno - czy ktoś mi powie dlaczego buty klapią jak klapki? ;) 


Kilka statystyk:

Dystans biegu: 44,66km

Przewyższenia: 2020 m

Czas: 4:46:41

Tempo: 6:23 min/km

Miejsce: 9 m / 11 open

Srednie tętno: 165 hr


Zobacz aktywność na STRAVIE



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz