środa, 2 lutego 2022

VIII Zimowy Maraton Bieszczadzki 20km

Pierwszy start w tym roku, ogólnie raczej nie planowany. Ot wpadł kiedyś taki pomysł, że wystartuje sobie w zimie i decyzja padła na ten właśnie bieg w Biesach, na dystansie 20 km.



Wyjazd na ten bieg, zawisł na włosku, gdyż o 4 rano przed wyruszeniem, pojawiły się problemy z odpaleniem samochodu. Żeby nie było - nie zbieram na nowy samochód, aby móc dojeżdżać na zawody. ;) Pomyślałem aby rowerem pojechać ale warunki na drodze dość kiepskie a ja na letnich, tak jak wszyscy ze stolicy ;) Tak więc po długiej walce udało się odpalić i dojechać do Cisnej na miejsce startu, gdzie nie było już wiele czasu na przygotowania, ale jakoś się udało wszystko ogarnąć.

Na starcie zawodnicy z dwóch dystansów: 20 i 43 km. Na oko będzie z "pińcet luda" a na pierwszej linii tylko 2 znajome twarze: Paweł z Dołżycy i Jakub od dachów ;) Patrząc wcześniej na konkurencję nie zapowiadało się że będzie kolorowo, raczej pomimo śniegu, w czarnych barwach to widziałem. Realne moje miejsce, bazując na wyliczeniach RMT oraz na własnej trzeźwej kalkulacji to okolice 15 miejsca. 10 miejsce to było maksymalne realne do osiągnięcia. Więc mając już ustaloną pozycje, zaplanowałem jeszcze aby nie dać się wyprzedzić dwóm kolegom. No ale wiadomo plany planami ..... 



Nadszedł czas strzału, czyli sygnału zwiastującego co najmniej dwugodzinną orkę w śniegu, jak to ktoś kiedyś powiedział: "po same jaja". Ruszam jako pierwszy ale po 200 m spadam na dalsze pozycje. Z lewej strony wyprzedza mnie zawodnik postury Marcina Gortata, jego jeden krok to trzy moje. Z prawej strony zawodnik z kolcami na butach,  wydający dość śmieszne dźwięki na asfalcie. No nic, zaczynam liczyć, i wychodzi, że jestem gdzieś w okolicy 15 miejsca. 



Po 500m skręcamy z asfaltu, już w głębszym śniegu i zaczyna się podbieg, który nie licząc krótkiego zbiegu to ma około 7 km. Czyli biegnąc z przodu, to 7 km torowania drogi w śniegu po przysłowiowe jaja. No dobra, Gortat ma po łydki ;) Miejscami nie jest tak źle jak by się wydawało i śniegu nie ma tak dużo i da się w miarę trzymać jako takie tempo. Wyprzedzam pana w kolcowych bucikach, za chwilkę dwóch innych zawodników mnie wyprzedza, czyli typowy dzień ultrasa ;) Ale tak w duchu sobie myślę, że przecież biegną teraz 2 dystanse, więc na pewno jest tu ktoś z "czterdziestki", więc część z czuba odpadnie, tzn nie skręci do bufetu, na szczycie podbiegu tylko pobiegnie dalej wiec szanse na dobre miejsce rosną.

 W połowie podbiegu czuje na plecach jakiegoś zawodnika, który krok w krok podąża za mną niczym cień. Jak ja zmieniam tor biegu, On robi to samo. Jak ja już nie daje rady, to On mnie nie wyprzedza a trzyma moje tempo. Staram się niezauważenie oglądnąć za siebie aby zobaczyć kto jest mym cieniem. Tak - to Kuba od dachów, przyczajony niczym tygrys czeka na odpowiedni moment aby mnie wyprzedzić w najmniej, przeze mnie oczekiwanym momencie. Tak więc biegnę, tym razem pilnując tyły. Nareszcie koniec podbiegu i zaczyna się stromy zbieg do bufetu, czyli już prawie połowa trasy. Myślę, że na zbiegu coś podkręcę tempo, niestety pierwsze 500m. w dół to już konkretny śnieg, gdzie ciężko wykręcić tempo mniejsze niż 5:00. Kuba wciąż wisi mi na plecach. Dopiero gdy wybiegamy na odśnieżoną drogę udaje mi się odskoczyć na kilka metrów. Dobiegamy do bufetu, gdzie trzeba przebiec przez jakiś budynek, gospodę. Oczywiście słysząc info od obsługi, ze mam biec przez budynek, ładuję się w pierwsze lepsze drzwi, otwieram i widzę tylko schody na górę. Szybka myśl, że bufet może jest na pięterku i że je zwiedzę, ale nie tym razem. Kuba krzyczy, że do budynku należy wbiec od boku. Trzeźwieję i wracam na dobre tory. Bufet mijam bez zastanowienia się bo Kuba ucieka.


 Zaczyna się podbieg, Kuba mnie puszcza i mówi: "Biegnij, ja za Tobą". Miło z Jego strony, bo ścieżka jest wąska i znów głęboki śnieg. Tak więc biegnę. Zaczyna być co raz stromiej. W tym śniegu wyprzedzam trzech zawodników, którzy na zmianę podbiegają i maszerują. Końcówka podbiegu dopiero przejście do marszu i chwila spaceru prawie na czworaka. Oglądam się, nie ma nikogo za mną. Udało się urwać Kubę i innych. Zaczynam zbieg. to prawie 6,5 km tą samą trasą tylko że w przeciwnym kierunku do mety. Jakież jest moje zaskoczenie, gdy widzę dwie ścieżki świetnie wydeptane przez zawodników którzy zmierzają w przeciwnym kierunku, czyli w str bufetu. Tak to można biec a nie torować trasę w puszystym śniegu. Niestety na tym zbiegu nie mogę się wkręcić w jakieś świetne tempo, czuje że kiedyś bym to pobiegł szybciej. I potwierdzają się moje odczucia, gdy zostaje wyprzedzony przez dwóch biegaczy. Ciągle mijam się z zawodnikami z mojego dystansu a później z całą masą ludzi, z dystansu 10km, którzy w połowie podbiegu mają nawrotkę i do mety już mamy wspólną trasę. 



Na ok 17 km zaczyna się ostatni podbieg, a raczej podejście na górę Mochnaczka, gdzie znajduje się punkt widokowy "Jeleni skok". Tu znów jest dużo śniegu i bardzo stromo. Wyprzedzam zawodników z dystansu 10km. Tu i ówdzie nawet zawodniczki. Docieram w końcu na szczyt, skąd już niecałe 2500m do mety. Zbieg częściowo jest przyjemny taki nie za stromy, aby pod sam koniec zmienić się w najprzyjemniejszą część trasy, czyli fragment o nachyleniu grubo ponad 40%, co w połączeniu z śniegiem pozwala innym zawodnikom wykonywać cyrkowe ewolucje. W tym miejscu wyprzedzam dwóch zawodników z dystansu 10 km, którzy postanawiają pokonać ten fragment trasy w pozycji leżącej. Bezpiecznie dobiegam do torów kolejowych w Cisnej, skąd już tylko prosty odcinek do mety.  To ostatnie 500m w śniegu, po torowisku i jak się okazuje lekko pod górkę. Wydaje mi się że stoję a nie biegnę. Tu koleiny, tu wystająca szyna i nie wiadomo gdzie nogę postawić. Na szczęście dobiegam  bezpiecznie do mety.






Wynik? Miejsce 11 open z czasem 2:02:07. 

Może to troszkę poniżej oczekiwań ale wiem co jest do poprawy aby nóżka się lepiej kręciła. Tylko czy będą chęci?? ;)  Chyba nie :)

Zobacz w aplikacji STRAVA

1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie napisałeś,można się przenieś wyobraźnią jeszcze raz w Bieszczady na trasę biegów🏃🏻‍♂️🏃🏻‍♂️ Jeszcze raz gratuluję swietnego wyniku 💪🙂

    OdpowiedzUsuń